piątek, 12 kwietnia 2019

25. Neuromancer - przyszłość, która nadeszła

To już 25 spotkanie z recenzją, wiec dziś dla odmiany skupię się na klasyku literatury. Wybrałem powieść będącą filarem sicence-fiction i czegoś co mieni się nazwą techno-thrillera i cyberpunku. Bez niej świat książek nie byłby taki sam. Jednocześnie poszukiwałem pozycji nieoczywistej, której przynajmniej cześć z Was może nie znać. Padło na Neuromancera i myślę, że to dobry strzał.

Neuromancer pojawił się u mnie w czasach studiów, kiedy dopiero poszukiwałem odpowiedniego dla siebie gatunku literackiego. Takiego gatunku nie znalazłem do dziś, ale Neuromancer nadal zajmuje szczególne miejsce w domowej biblioteczce. Książkę zakupiłem lata temu i nie mam nawet zbliżonego pojęcia ile mogła kosztować. Zapewne nie za dużo, bo to wydanie, które posiadam jest z 1996 roku (już wówczas było leciwe). Zysk i S-ka wypuściło ja w serii Kameleon, ma więc bardzo charakterystyczną okładkę (podobną do wszystkich książek z tej serii); jednokolorowe tło, wzór z palmami i przeciwsłonecznymi okularami nijak mają się do czegokolwiek, całość zamykają trzy "plakietki" z tytułem, nazwiskiem autora oraz lakonicznym sformułowaniem "Kultowa powieść cyberpunkowa". 255 stron to objętość zdecydowanie wystarczająca dla tej opowieści.

"Niebo nad portem miało barwę ekranu monitora nastrojonego na nieistniejący kanał."

Neuromacer opowiada o hakerze imieniem Case, który włamał się przez sieć do kont swoich dawnych pracodawców, a następnie bez skrupułów ich okradł. W odpowiedzi pokrzywdzeni członkowie wielkiej korporacji wstrzyknęli mu radziecką mykotoksynę - swoisty bloker, aby nasz bohater nie mógł wejść do cyberprzestrzeni. 

W życiu Case'a pojawia się tajemniczy człowiek zwany Armitage. Składa obietnicę pomocy, w zamian oczekując wykonania pewnej pracy, czy raczej - mówiąc ściślej - dokonania pewnego przestępstwa.

"W epoce niezbyt kosztownego piękna, jego brzydota miała w sobie coś z symbolu"

Gibson uważany jest za ojca cyberpunku, a Neuromancer za pierwszą powieść osadzaną w tych realiach. Autor napisał ją w 1984 roku, na wiele lat przed powstaniem ogólnodostępnej sieci internetowej, hakerów, wirusów komputerowych czy inżynierii genetyczne i biotechnologii w dzisiejszym znaczeniu. W książce znajdujemy zapowiedź pojawienia się m. in. przenośnych nośników pamięci i płyt CD, stymulantów i przeszczepów, które mają podnieść wrodzone zdolności człowieka. Dostajemy w końcu koncepcję wirtualnej rzeczywistości i światowych koncernów zarządzających wszystkimi ludzkimi zasobami. 

Ginson jest wizjonerem, którego zapowiedzi spełniły się na wielu płaszczyznach. Z perspektywy czasu można zakrzyknąć: Kułra, ten to ma łeb! Ale to wiemy dopiero dziś, w czasach gdzie mamy dostęp do tych wszystkich zdobyczy technologicznych. Nie trudno zarazem wyobrazić sobie jak 35 lat temu czytelnicy pukali się w głowę, albo z mozołem próbowali wyobrazić to co autor miał na myśli. 

"Jeśli Bóg stworzył coś lepszego, zatrzymał to dla siebie."

Cześć wizji nie została zrealizowana i dziś czytając zdajemy sobie sprawę jak naiwnie niektóre rzeczy wyglądają. Opis wirtualnego świata mija się z działaniem dzisiejszego internetu. To zrozumiałe, autor przecież nie przeniósł się w czasie, a wymyślił swoją wersję przyszłości. Trafił częściowo i musimy wziąć poprawkę na rok w którym książka powstała. Nałożyć umowny filtr na opisy i sformułowania. Bez tego niestety albo przepadniemy albo co gorsza zniechęcimy się do tej wspaniałej pozycji.

Na koniec warto odpowiedzieć sobie na pytane: jak to się stało, że to właśnie Neuromacer urósł do miana twórcy gatunku? Przecież nie był pierwszym, który zwracał się w stronę wirtualnej rzeczywistości i cyberpunku. W 1964 roku Lem pisał o zagrożeniach wynikających z przebywania w VR, internet obrazował w swoich opowiadaniach i dialogach, cztery lata później na świat przyszedł przecież Łowca Androidów Dicka, a w 1982 roku na ekranach kin gościł Tron Lisbergera... Dlaczego Neuromacer? Nikt przed Gibsonem nie stworzył świata wirtualnego tak kompleksowo przedstawionego, nikt nie nazwał go właściwie.


Ocena 8//10


PS. Sieć nazywa się tutaj matrycą - matrixem.
PS. 2. Powstały jeszcze dwie części składające się na trylogię Ciągu, a są to: Graf zero i Monza Liza Turbo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz