poniedziałek, 24 grudnia 2018

16. Wiedźmikołaj - świąteczne studium ludzkiego szaleństwa


Święta za pasem i warto wkręcić się w ten klimat. Wiem, że już od 2 listopada centra handlowe bombardują nas choinkami, radia katują Last Christmas, a mikołaj jedzie czerwonym TIRem, aby zaopatrzyć nasze świąteczne stoły w Coca-Colę, ale my mamy przecież książki! Powieści na każda okazję, również tą świąteczną. Jest przecież przesiąknięta duchem świąt duchami ponadczasowa Opowieść Wigilijna, albo  Morderstwo w Boże Narodzenie Agathy Christie. Kiedy jednak poznaliśmy już te najbardziej znane pozycje i kiedy tak naprawdę mamy ich dosyć, czas sięgnąć po coś nowego, unikatowego, książkę z jajem. I tu na scenę wjeżdża Terry Pratchet z przedstawieniem Wiedźmikołaj. Kurtyna, brawa!


Wydanie od Pruszyński i ska. nadspodziewanie dobrze znosi kolejne lata. Mimo niemal 15 wiosen na kartu (data polskiego wydania to 2004 r.) i bardzo przeciętnego wykonania, książka jest w jednym kawałku, strony nie wypadają a okładka jest jak nowa. Jeżeli samo wydanie jest średnie to już wzór okładki - jak dla mnie - prezentuje najwyższy poziom. Jest kolorowo, radośnie i bardzo świątecznie. Po drugiej stronie okładki zaś znajdziemy 311 stron tekstu.

Ile za tą książkę zapłaciłem? Pojęcia nie mam jak się u mnie znalazła, o cenie nie ma co nawet rozpamiętywać. Jeszcze w listopadzie rozglądałem się za tą książką w księgarniach i sklepach internetowych. Przyznam się, że Pratchetta znałem tylko ze średnio udanych adaptacji filmowych. Wiedźmikołaj miał być pierwszym prawdziwym kontaktem z tym autorem. 

Odpuściłem jednak zakup, zostawiłem to na później, a tymczasem okazało się, że tę książkę mam już w swojej skromnej biblioteczce! Kiedy ją kupiłem, ile zapłaciłem, jak do mnie trafiła? Zielonego pojęcia nie mam. To chyba już choroba i czas najwyższy szukać lekarza ;)

Historia opowiada o wielkiej tragedii jaka nawiedziła świat. Zbliżają się święta Strzeżenia Wiedźm, wszystkie grzeczne dzieciaki czekają na Wiedźmikołaja (no dobra te niegrzeczne też czekają.) Ale grubas zniknął, przepadł bez wieści i tradycja rozdawania prezentów staje pod znakiem zapytania. Ktoś musi uratować magię świąt. Tylko kto mógłby zastąpić Wiedźmikołaja? Oczywiście Śmierć we własnej kościstej osobie! Bo czemu by nie? 

Śmierć w pocie czoła uwija się przy pracy. Obija się niemiłosiernie podczas wchodzenia przez komin i nie może zapanować nad czterema dzikimi świniami, zaprzęgniętymi do sań. Ratowanie dobrych nastrojów dzieci to jedno, ale jest jeszcze drugie ważniejsze zadanie. Jeśli Wiedźmikołaj się nie odnajdzie słońce nie wzejdzie już nad dyskiem. Susan, guwernantka i opiekunka do dzieci, zaopatrzona w pogrzebacz wyrusza na ratunek. Kim jest Susan zapytacie? Jak to u Pratchetta, to osoba szlachetnie urodzona pracująca jako pomoc, w wolnej chwili walcząca pogrzebaczem ze strachami spod łóżka lub innej szafy. Prywatnie to siostrzenica samej śmierci.

O świecie dysku chyba nikomu nie trzeba mówić. Myślę, że każdy choć trochę interesujący się książkami człowiek o nim słyszał. Terry Pratchett wykreował swoje własne uniwersum i oparł na nim większość powieści jakie w życiu napisał. Wiedźmikołaj nie jest ani pierwszym ani ostatnim tomem tej historii, ale spokojnie można od niego zacząć przygodę. Nieznajomość wcześniejszych tytułów nie wpływa na orientację "w terenie".

Nie tylko recenzowana pozycja, ale także wszystkie z tej serii zaliczane są do powieści fantasy. Z założenia książka nie sili się na epickość, na bycie kolejnym Władcą Pierścieni. Nie stara się być po prostu czymś więcej. To fantasy czerpiące garściami z absurdów naszego świata i jest jakby odbiciem naszej rzeczywistości. Sęk w tym, że to odbicie jest wykonane od krzywego zwierciadła. Terry Pratchett to pisarz niezwykle inteligenty, dlatego jego powieści choć są satyrycznym  komentarzem do życia na Ziemi, to cechuje je pewna dojrzałość. Prześmiewczy humor dostajemy na tacy w iście akademickim stylu. To z kolei stawia autora w pierwszym rzędzie loży szyderców. W żadnym wypadku nie jest to lektura dla dzieci.

Szaleństwa na kartach powieści dostajemy co niemiara. Zaburzenia ma tutaj każda postać i każde zdarzenie nosi ślad jakiejś wariacji. Absolutnie nie jest to zarzut! Jestem urzeczony wizją świata wg Terrego Pratchetta i na pewno nie jest to ostatnia pozycja od tego autora, która znajdzie się u mnie na półce. 

Książkę polecam wszystkim tym, którzy nie biorą życia tak całkiem na poważnie i tym, którzy w świętach nie widzą tylko dodatkowej pracy i pozbawionego magii przykrego obowiązku.

Ocena: 8/10


PS. A Pratchett napisał tych powieści o Świecie Dysku aż 41!
PS 2. Wiedźmikołaj jest tomem 20 całej serii... i spokojnie możecie od niego zacząć eksploatację Świata Dysku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz