poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Zamki i pałace 19: Królewski zamek w Będzinie - perełka pośród gruzów


Zamku w Będzinie nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać. Zrobiono mu tysiące zdjęć, łatwo do niego trafić, a i zwiedzania nie ma za wiele, bo sama twierdza jest bardzo mała. Poza tym co widoczne, warto poznać też jego historię, bo fundamenty tego niepozornego zameczku sięgają głęboko w otchłań wieków, jeszcze przed Piastami.

Wyjazd
Szóstego dnia maja w 2017 roku wybraliśmy się z K. na Śląsk. Celem wizyty miał być Chorzów i tamtejsze zoo, ale jak to u nas odbiliśmy trochę z trasy i zaliczyliśmy lądowanie w Będzinie.

Jadąc na Śląsk musicie się uzbroić w wielkie pokłady cierpliwości. Rozwiązania drogowe w tym rejonie Polski są... nietypowe. Wiecie np jak się jeździ po rondzie? Nic trudnego: ustępujesz pierwszeństwa tym, którzy już na rondzie są, a potem wjeżdżasz. Otóż w Chorzowie na jednym z takich dupnych rond musisz ustąpić wjeżdżającym...  Są też inne "kwiatki", ale nie czas i miejsce by o tym pisać.

Z samego rana przeszliśmy przez wielki, zaniedbany park do charakterystycznej bramy zoo. Byłem w tym miejscu pewnie z 20 lat wcześniej na jakiejś szkolnej wycieczce. Brama pozostała taka sama jak niegdyś. Zoo polecam, jest gdzie pospacerować, zwierzęta mają przestrzeń i masy ludzi nie są tak bardzo denerwujący. Kto widział inne ogrody zoologiczne (Wrocław, Kraków, Warszawa) może być jednak nieco zawiedziony, bo ogród (tak jak park) potrzebuje wiele czasu i pieniędzy aby doprowadzić go do ładu.

O ile wizualne wrażenia z Chorzowa są tylko trochę uciążliwe, to już to co zobaczyliśmy w Będzinie niemal fizycznie bolało. Zatrzymaliśmy się przy szosie 910, gdzieś na wysokości Kościoła Rzymskokatolickiego pw. św. Trójcy. Naszym oczom ukazały się rozwalone chodniki, odrapane kamienice i witryny zabite na głucho. Przeszliśmy na drugą stronę i spacerem udaliśmy się w kierunku zamku.

Kościół i jego okolice prezentują się pięknie. Są tam równe chodniki, przystrzyżona trawa i małe zadbane placyki. Przy zamku a także na dziedzińcu również nie ma się do czego przyczepić. No chyba, że do wszechobecnych butelek po wodzie ognistej i drobnych pijaczków pochowanych w krzakach.

Opinia o powyższym jest z 2017 roku i mam nadzieję, że jest już nieaktualna. Mam nadzieję, że władze śląskich miast zajęły się w tym czasie remontami nie po to żeby ich miasta wybijały się na tle innych, tyko żeby po prostu nie straszyły. Bo potencjał jest przeogromny. 


Przeszłość
Korzenie fortyfikacji w miejscu obecnego zamku sięgają wieku IX. Jak się ogólnie przyjmuje w miejscu tym istniała wcześniejsza drewniana fortyfikacja jednego z plemion słowiańskich (najpewniej Wiślan). Ówcześni mieszkańcy obecnej ziemi będzińskiej przez kolejne lata wzmacniali i przebudowywali gród. Powstał w tym czasie m.in. wał podgrodzia, który możemy podziwiać do dziś.


Obecny wygląd zamku nijak ma się do wczesnośredniowiecznych zabudowań. Dopiero w drugiej połowie XIII w. za panowania  Bolesława Wstydliwego powstała kamienna wieża, rodzaj stołpu, który (po przebudowach) możemy oglądać po dziś dzień. 
W roku 1349 król polski Kazimierz III zwany Wielkim dobudował do wieży zamek. Początkowo był to zamek górny (czyli ten który po odbudowie można dziś zwiedzać), potem dobudowano dwa pierścienie murów. Budowa zamku w tym miejscu była - jak się wydaje - bezpośrednio związana z przejęciem śląska przez Czechów w 1348 r. Granica polsko-czeska przebiegała wówczas na rzecze Czarnej Przemszy, a więc tuż pod wzgórzem zamkowym w Będzinie.
Aż do końca XV w. zamek dzierżawili kolejni najemcy, którzy nie przejmowali się za bardzo jego stanem technicznym. Kiedy w roku 1502 król Aleksander Jagiellończyk zezwolił na wykup zamku wraz z miastem oraz okolicznymi wsiami staroście sławkowskiemu Stanisławowi Jarockiemu z Jaroszyna, twierdza stała opustoszała i popadała w ruinę

Pierwsze ważne wydarzenie, o którym wspominały nie tylko kroniki Polskie miało miejsce w komnatach będzińskiego zamku w sierpniu 1588 r. Wtedy to w Będzinie odbyły się pertraktacje cesarza Rudolfa II z Polską, mające na celu uwolnienie przetrzymywanego w niewoli uzurpatora Maksymiliana Habsburga. Habsburgowie rościli sobie prawo do korony polskiej i starali się wyegzekwować je zbrojnie. Wojska Maksymiliana doznały klęski w bitwie pod Byczyną (24 stycznia 1588 r.), a on sam trafił w kazamaty.
Na zamek zjechali dostojnicy z połowy ówczesnej Europy. wielki kanclerz Jan Zamoyski wraz z husarią, marszałek wielki koronny Andrzej Opaliński, książę ostrógski Hieronim Rozdrażewski, wojewoda rawski Jan Gostomski i wojewoda ruski Krzysztof Zienowicz. Z drugiej zaś strony do rozmów usiedli: delegat cesarski książę Sobioneta Ursini Wilhelm von Rosenberg, biskup Raab Mikołaj Istvanfi i Jetwansi von Kissenfalva, delegaci węgierscy w osobach Krzyszofa Lobkowitza i Jana Kurzbacha, delegaci czescy: baron Ryszard Strein von Schwarzenau i Jan Kobentzel, delegaci austriaccy: baron Zygfryd Promnitz z Pszczyny, delegat śląski oraz Kasper Rogoyski przedstawiciel  biskupa ołomunieckiego. Ze stolicy apostolskiej przyjechał legat papieża kardynał Hipolit Aldobrandini (późniejszy papież Klemens VIII). 
Rokowania przebiegły bez przeszkód i Maksymilian Habsburg został  uwolniony.

Pełen zawirowań wiek XVII przyniósł będzińskiej twierdzy dwa pożary, szereg odbudów i wizytację koronowanych głów. 
Do pierwszego pożaru doszło w roku 1616, ucierpiał przy tym nie tylko zamek ale też część miasta. Warownię na własny koszt odbudował podstoli krakowski Andrzej Dębiński. Nie na wiele się to zdało, bo już w kilka lat później (1655-1656), podczas szwedzkiego potopu zamek został częściowo zburzony i kolejny raz spalony. I tym razem doczekał się rychłego remontu, nie minęła bowiem nawet dekada.

Zamek wizytował Henryk Walezy, zmierzający wówczas pod Wiedzeń z odsieczą Jan III Sobieski, a później także August II Mocny.

Przez wszystkie lata rozbiorów, kiedy kawałek po kawałku Polska została rozrywana przez barbarzyńców, z zamkiem będzińskim działy się cuda. Choć trafniej byłoby powiedzieć nie "cuda" a "pańskie jaja"! W 1802 roku ówczesny właściciel zamku, przedstawiciel rodu Hohenzollernów przekazał go w posiadanie - na mocy dziwacznego i bezprawnego kontraktu - 96 mieszkańcom Będzina (?!). Inna wersja tej opowieści mówi, że nowym właścicielem został Jan Gęborski po porozumieniu 87 mieszkańców Będzina z Królewsko-Pruską Kamerą Wojenno-Ekonomiczną we Wrocławiu. Jakby nie było i tak wygląda to kuriozalnie.


Rozpoczęła się renowacja zamku i nasadzenie nowych drzew wokół. Wszystko po to by już w kilkanaście lat później znów porzucić na pastwę losu budowlę. Aż do roku 1825 kamień po kamieniu kruszał pod zębem czasu i jak się wydawało kulminacją i zarazem ostatnim gwoździem do trumny dla będzińskiego zamku był pewien tragiczny wypadek. W roku tym pod walącymi się murami zginął jeden z mieszkańców miasta, a krótko potem zapadła decyzja o całkowitej rozbiorce ruiny.

W każdym innym przypadku to zakończyłoby "żywot" twierdzy, ale opatrzność czuwała nad Śląskiem. Minęły raptem dwa lata gdy nadszedł przykaz z Warszawy o rejestracji wszystkich zabytków. Niszczycielska rozbiórka została wstrzymana.

Pewnie dziś zwiedzalibyśmy trwałą ruinę, gdyby nie kolejne niespotykane wydarzenie. W 1833 roku do Będzina zawitał pasjonat historii i pamiątek narodowych hrabia Edward Raczyński. Z miejsca zakochał się w ruinach i postanowił własnym sumptem podnieść z gruzów warownię. Od tego momentu zamek stał się siedzibą szkoły górniczej, kaplicy ewangelickiej i szpitala. W żadnej z tych ról nie spełnił oczekiwań więc... znów go porzucono! A minęło od odbudowy raptem 15 lat.

Dalsze losy zamku nie są już tak fascynujące. Warto odnotować kolejną odbudowę już w wieku XX.


Teraźniejszość
Bardzo łatwo trafić na zamek, znajduje się bowiem przy głównej szosie. Do zwiedzania mamy budynek mieszkalny, mieszczący na kilku piętrach gabloty i wystawy. Wewnątrz jest sklepik z pamiątkami i nieodzowna makieta wzgórza zamkowego.


Ciekawostka - duch
Każdy szanujący się zamek musi mieć swojego ducha i najlepiej legendę do niego dopisaną. Nie inaczej jest w Będzinie. W latach 1415-1433 zamkiem dowodził Mikołaj Kornicz-Siestrzeniec i jak chce legenda był to okrutny i bezwzględny władyka. Któregoś dnia Mikołaj porwał żydówkę Surę z pobliskiego Będzina. Dziewczyna nie chciała ulec, więc zdzielił ją czekanem. Rana okazała się śmiertelna, lecz zanim Sura wyzionęła ducha przeklęła swego oprawcę.

Kornicz-Siestrzeniec za swój niecny występek został ogłoszony banitą, za którym wystawiono list gończy. Uciekający dowódca schronił się za murami zamku, ale nie widząc możliwości ratunku, rzucił się z wieży doszczętnie rozbijając sobie głowę.

Od tej chwili bezgłowa zjawa błąka się nocami po murach zamku. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz