czwartek, 10 maja 2018

3. Mechaniczna pomarańcza - klasyk czy nie?

Zastanawialiście się kiedyś co sprawia, że daną książkę możemy nazwać "klasykiem"? Czy taki umowny klasyk musi mieć dobrą fabułę, czy raczej piękny język? A może na takie miano zasługuje pozycja niosąca jakieś przesłanie, albo zmieniająca nasz styl myślenia? Ta opowieść nie posiada żadnego z wymienionych atutów, a mimo to przedarła się do popkultury i świadomości szerokiego grona odbiorców. Przedstawiam wam Mechaniczną pomarańczę - ikonę, ale czy klasykę?



Na wstępie jak zawsze garść technicznych faktów o wydaniu, które zakupiłem. W jednaj z księgarni internetowych do niedawna książkę można było nabyć w cenie nieznacznie przekraczającej 7 zł. Za tą kwotę otrzymałem kieszonkowe wydanie liczące sobie 256 stron, z czego spora część to słowniczek użytych w powieści słów oraz przydługi i równie nudny opis tłumacza. Okładka jest prosta, utrzymana w czarno-białej stylizacji. Jedyny wyróżniający się kolorystycznie element to pomarańczowy tytuł. Okładka mimo, że prosta to może się podobać. Całość wizualną dopełnia wizerunek głównego bohatera w jednej z kluczowych dla tej opowieści chwili (o czym później.) Samo wydanie książki (wydawca vis-a-vis Etiuda) prezentuje się solidne, co sprawdziłem wożąc ją w plecaku do pracy, czytając w autobusie oraz w tejże pracy.

***SPOILER***
Książka opowiada o grupie nastolatków, tworzących gang. W pierwszej części poznajemy głównego bohatera Alexa, narratora tej historii, oraz jego kompanów. Alex, jest najmłodszy z grupy, ale to nie przeszkadza mu uważać się za przywódce. Chłopcy co noc wychodzą "na miasto", aby okradać, niszczyć, maltretować lub gwałcić. Czynności te przeplatają posiadówką w barze, gdzie raczą się... mlekiem.

Po jednym z wypadów rabunkowych, Alex zostaje wystawiony przez swych kompanów i trafia do więzienia. Brak resocjalizacji, skłania naczelnika więzienia oraz Ministra Spraw Wewnętrznych do skierowania naszego bohatera na eksperymentalne leczenie fikcyjną metodą Ludovica. Alex zostaje przywiązany do krzesła, a następnie jest zmuszony do oglądania filmów ukazujących przemoc, gwałty etc. Słowem to wszystko czego się dopuszczał wcześniej. Po "kuracji" w Aleksie rodzi się swoisty odruch Pawłowa. Na samą myśl o niegodziwości narasta w nim ból głowy, torsje i wiele innych dolegliwości.

Finałem tej powieści jest próba samobójcza i w efekcie powrót w stare (nie)dobre czasy mordu i występku.
***KONIEC SPOILERA***

Przyznam się, że nie wiem o czym jest ta książka. Nie w sensie, fabularnym, bo to akurat jest zrozumiałe. Nie wiem natomiast jakie niesie przesłanie. Nasuwa mi się kilka przemyśleń, żadne z nich nie jest pozytywne. Co miał na myśli Anthony Burgess? Nie wiem. W moim odczuciu przesłanie jest takie: "rób co chcesz a i tak ci się upiecze". Mordujmy, a potem udawajmy dobrego człowieka (załóżmy rodziny, wstąpmy do policji) i wszystko co zrobiliśmy zostanie nam przebaczone. Może autor miał na myśli to, że ludzie się nie zmieniają i jeżeli już jesteśmy źli to zawsze tacy pozostaniemy. Kiedy natomiast życie całkiem się wykolei to trzeba skoczyć z okna. Kto wie czy odpowiedzi nie czekają w innych jego pozycjach, ale po "zmęczeniu" Mechanicznej pomarańczy, nie mam ochoty po nie sięgać. 

Czarę goryczy przelał zastosowany slang, mający imitować mowę nastolatków w bliżej nieokreślonej przyszłości, książka przez to staje się wręcz nieczytelna. Przykładowo jeden z losowych cytatów: "Ale ten członio, co przedtem cały czas bulgotał, będąc na cyku, na biaym i syntemesku albo czymś tam, wciąż zasuwał to samo: - Łobu za ułkamartwej że nie droszło hej hoglatonicznie pogoda z wietrzą." Tak, cała historia opisana jest w ten sposób.

Jak dla mnie, nie widać tu klasyki. Dostałem słabą fabułę, opisaną w przedziwny sposób.

Ocena 3/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz