Wielokrotnie w swoich tekstach odnoszę się do Tolkiena i Władcy pierścieni bo uważam, że to niedościgniony wzór wśród książek fantasy. To pozycja, która wykracza daleko poza ramy literatury. Tolkien zbudował cały gatunek fantasy, pokazał nam elfów, krasnoludów i świat magii i miecza. Na tej kanwie powstały późniejsze powieści, filmy, gry komputerowe i planszowe. Wydaje się nieprawdopodobne, żeby ktoś porwał się na dopisanie dalszej części tego epokowego dzieła. A jednak, z dosyć niespodziewanego kierunku (z Rosji) dostajemy Pierścień mroku, czyli opowieść umiejscowioną 300 lat po wielkiej wojnie Saurona z krajami zachodu.
Powstały trzy tomy składające się na tą opowieść. Nie nazwałbym ich białymi krukami choć zakup może okazać się trudny. Mało zostało ich na rynku wtórnym, nowych wydań brak. Jak już się pojawią na ebazarku to kwoty sięgają 150 zł za szt. Miałem sporo szczęścia przy zakupie, bo za wszystkie trzy tomy zapłaciłem "jedynie" 60 zł. Na polskim rynku książki ukazały się w 2002 roku dzięki wydawnictwu Pruszyński i S-ka i to naprawdę dobre wydanie. Skład tekstu, druk, przekład - nie ma się do czego przyczepić. I tylko ta ohydna okładka... Kto mógł to zatwierdzić do druku?
Akcja jako się już rzekło rozgrywa się w 300 lat po pokonaniu Saurona. Tak jak u mistrza cała opowieść rozpoczyna się w najspokojniejszym miejscu w Śródziemiu - w Hobbitonie. Główny bohater Folko nie jest kolejnym potomkiem dzielnego i prawego Frodo Bagginsa, ale jego nazwisko też nie jest nam obce. Folko pochodzi z rodu Brandybucków. Splot niezbyt wzniosłych wydarzeń krzyżuje drogi naszego hobbita ze szlakiem krasnoluda Torina. Folko urzeczony opowieścią napotkanego nieznajomego, porzuca nudny żywot plantatora rzepy i razem wyruszają na pełną przygód wyprawę.
Budową ta historia nie odbiega od innych, (w tym od WP) poznajemy bohaterów tworzących drużynę, a następnie towarzyszymy im w niebezpiecznej wędrówce przez krainę. Jest to typowa powieść drogi, w której wartka akcja przeplata się z relacjami (powiedzmy) międzyludzkimi.
Gdy Pierścień mroku dostał się w orbitę moich zainteresowań byłem nastawiony mocno sceptycznie. Tolkien jest tylko jeden i nikt na równo z nim nie stanie. Nik Pierumow napisał kontynuację książki, która tego nie wymagała; kontynuację która nie jest potrzebna. Akcja przesunięta o 300 lat daje jednak spore pole do manewru. Autor nie jest obciążony patosem Władcy pierścieni, nie musi przemykać w cieniu Elronada, Aragorna czy Frodo. Spokojnie może kreować swoich bohaterów w dobrze nam znanym świecie i, co najważniejsze, radzi sobie w tym bardzie dobrze.
Wielkim, nieocenionym wręcz plusem jest klimat opowieści. Przesiadka z dorożki zatytułowanej Władca pierścieni na wóz Pierścień mroku wcale nie jest bolesna. Wręcz poczułem się jak w domu kolejny raz przenosząc się do Śródziemia i nie ważne, że na okładce nie ma nazwiska Tolkiena. Z czystym sumieniem mogę polecić tą opowieść wszystkim fanom WP i fantasy ogólnie.
Ocena: 6/10
PS. Na rozkładzie mam jeszcze taki ukraiński twór: Wiedźmin z wielkiego Kijowa. Hehehe...
Czaję się na tę książkę już chyba jakieś dziesięć lat i wciąż dostać jej nigdzie nie mogę... Muszę bardziej uważać, bo bardzo mnie ciekawi, co też pan Pierumow wymyślił :)
OdpowiedzUsuńMi się udało zdobyć więc myślę, że i Tobie się powiedzie! ;)
Usuń