W poprzednich wpisach przybliżyłem kilka zabytków z małopolskich okolic Wadowic i Oświęcimia. Nie opuszczamy jeszcze tych terenów, bo tamtejsze krzaki i chaszcze kryją sporo zapomnianych dworów i pałaców. Jednym z nich jest ruina szlacheckiego dworu rodziny Gierałtowskich we wsi Głębowice.
Wyjazd
Grudzień 2016, a aura jakby z kwietnia i początku wiosny! Jadąc z Graboszyc w woj, Małopolskim, gdzie podziwialiśmy z K. remont innego dworu (o czym więcej możecie dowiedzieć się tutaj) zahaczyliśmy o wieś Głębowice w nadziei odnalezienia ruin.
W samej wsi niewiele ciekawych rzeczy można zobaczyć. Jeżeli kogoś interesuje szlak drewnianych budowli sakralnych to może taką znaleźć w Głębowicach. Poza nią jest jeszcze dwór, a raczej to co po nim pozostało.
W miesiącach jesienno-zimowych stosunkowo łatwo go odnaleźć, bowiem przez nagie konary majaczą zarysy murów. W pozostałych miesiącach można go przegapić, bp park okalający budowle jest ogromny i dziko zarośnięty (przynajmniej przy samej drodze).
Samochód zostawiliśmy przy szosie, a potem przeszliśmy między drzewami w stronę dworu. W przeszłości rezydencję otaczały stawmy i niewielka fosa, dziś po tym pozostały tylko ślady, na wpół zasypane zagłębienia w ziemi. Można wejść do środka budynku, tylko w sumie nie ma po co, bo wewnątrz nic godnego uwagi nie ma. Ostała się betonowa klatka schodowa, która sprawia raczej wrażenie mocno współczesnej.
Nie pozostało tam żadnych zdobień, czy herbów, zapadły się wszystkie stropy, łącznie z tym oddzielającym piwnice od parteru.
W samej wsi niewiele ciekawych rzeczy można zobaczyć. Jeżeli kogoś interesuje szlak drewnianych budowli sakralnych to może taką znaleźć w Głębowicach. Poza nią jest jeszcze dwór, a raczej to co po nim pozostało.
W miesiącach jesienno-zimowych stosunkowo łatwo go odnaleźć, bowiem przez nagie konary majaczą zarysy murów. W pozostałych miesiącach można go przegapić, bp park okalający budowle jest ogromny i dziko zarośnięty (przynajmniej przy samej drodze).
Samochód zostawiliśmy przy szosie, a potem przeszliśmy między drzewami w stronę dworu. W przeszłości rezydencję otaczały stawmy i niewielka fosa, dziś po tym pozostały tylko ślady, na wpół zasypane zagłębienia w ziemi. Można wejść do środka budynku, tylko w sumie nie ma po co, bo wewnątrz nic godnego uwagi nie ma. Ostała się betonowa klatka schodowa, która sprawia raczej wrażenie mocno współczesnej.
Nie pozostało tam żadnych zdobień, czy herbów, zapadły się wszystkie stropy, łącznie z tym oddzielającym piwnice od parteru.
Przeszłość
Inicjatorem budowy był sędzia zatorski i oświęcimski Jakub Gierałtowski (herbu Saszor), a miało to miejsce w drugiej połowie XVI wieku. Początkowo forma budynku nie była tak okazała jak dziś. Dopiero w połowie kolejnego stulecia, a dokładnie w 1648 roku, kolejny sędzia księstw zatorskiego i oświęcimskiego Jan Pisarzowski (herbu Starykoń), przebudował dwór na okazałą renesansową rezydencję. Odtąd, w niemal niezmienionej formie przetrwał do XX wieku.
Pisarzowski był krewnym starosty oświęcimskiego i barwałdzkiego, Krzysztofa Komorowskiego, który to dekadę wcześniej zakupił Głębowice wraz z dworem od Gierałtowskich.
Potomek Jana, Adam Pisarzowski w 1773 roku zajął się zagospodarowaniem przestrzeni wokół budynku: od północy wzniósł włoski ogród geometryczny, a od wschodu park krajobrazowy.
Po śmierci drugiej żony Adama w 1828 roku, włości przejął jego syn Jan. Niedługo jednak cieszył się majątkiem, wkrótce potem odsprzedał go Ludwikowi Duninowi (herbu Łabędź). W rękach Duninów pałac pozostał aż do wybuchu II wojny światowej. Trzeba tutaj dodać, że pozostał w okazałej formie, kilka razy w tym czasie został odnowiony (np. w latach 1844-46 przez Tytusa Dunina), a na dwa lata przed wybuchem wojny doczekał się statusu zabytku. Jedynie przez okres 12 lat, od 1908 do 1920 roku, zabudowa została zaniedbana. Zarządzali w tym czasie majątkiem dzierżawcy.
W 1920 roku właścicielem dworu i całych Głębowic został Stanisław Dunin. Zabrał się energicznie do pracy, czego efektem, już po 12 miesiącach, był okazały sad jabłoni, szparagarnia oraz pole z uprawą truskawki. Nowy gospodarz wybudował dodatkowo nowoczesną, jak na owe lata, oborę szwajcarską z hermetycznymi pojemnikami na gnojowicę, chlewnię oraz sztuczne pastwisko dla bydła. Parał się ponadto hodowlą bażantów oraz, w przyległych stawach, hodowlą karpia królewskiego.
Żadne świętości dla hitlerowców nie miały racji bytu. Dwór w latach 1940-1945 pełnił rolę najpierw szkoły rolniczej, a później ośrodka wypoczynkowego, dla zgniłego narybku III Rzeczy - Hitlerjugend. Niemcy, aby zaadoptować pomieszczenia pod szkołę, wyburzyli część ścian, w innych miejscach postawili nowe. Rozebrali zabytkowy piec kaflowy z 1647 roku i - o dziwo! - nie zniszczyli go, tylko wywieźli do Krakowa na Wawel. Dziś odbudowany piec znajduje się w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego. Meble i portale wejściowe nie miały tyle szczęścia - barbarzyńscy zdewastowali je doszczętnie.
Władze komunistyczne przekazały dwór pod opiekę Państwowemu Ośrodkowi Hodowli Zarodowej w Osieku. Niegdyś piękne pomieszczenia stały się odtąd magazynem warzyw, hotelem robotniczym dla pracowników, kuchnią ze stołówką oraz wylęgarnią kurcząt. Park przestał pełnić rolę reprezentacyjną, porozbijano ławy i rzeźby, wycięto wiekowe drzewa, a tu i ówdzie stanęły psie budy, chlewy i składy opału.
Kilka minut przed drugą, w nocy z 18 na 19 października 1969 roku, spłonęło piętro pałacu. Chłopi wracający z zabawy dostrzegli słup ognia nad dworem. Zaalarmowana straż pożarna przyjechała szybko, ale akcja gaśnicza z góry skazana została na niepowodzenie. Wielka powódź sprzed trzech lat przerwała wały stawów i, pomimo nakazu naprawy z Komendy Pow. Straży Pożarnej w Wadowicach, pozostawały w ruinie. Nie było w nich wody, do gaszenia przywożona ją beczkami z oddalonej o 4 km miejscowości.
Po pożarze pozostała skorupa murów, która Wojewódzki Konserwator Zabytków pokrył prowizorycznym dachem, a potem... zapomniał o całej sprawie. Niezabezpieczony dach runął wkrótce, a po nim także pozostałe ocalałe stropy. W takiej formie dwór pozostaje do dziś.
Pisarzowski był krewnym starosty oświęcimskiego i barwałdzkiego, Krzysztofa Komorowskiego, który to dekadę wcześniej zakupił Głębowice wraz z dworem od Gierałtowskich.
Potomek Jana, Adam Pisarzowski w 1773 roku zajął się zagospodarowaniem przestrzeni wokół budynku: od północy wzniósł włoski ogród geometryczny, a od wschodu park krajobrazowy.
Po śmierci drugiej żony Adama w 1828 roku, włości przejął jego syn Jan. Niedługo jednak cieszył się majątkiem, wkrótce potem odsprzedał go Ludwikowi Duninowi (herbu Łabędź). W rękach Duninów pałac pozostał aż do wybuchu II wojny światowej. Trzeba tutaj dodać, że pozostał w okazałej formie, kilka razy w tym czasie został odnowiony (np. w latach 1844-46 przez Tytusa Dunina), a na dwa lata przed wybuchem wojny doczekał się statusu zabytku. Jedynie przez okres 12 lat, od 1908 do 1920 roku, zabudowa została zaniedbana. Zarządzali w tym czasie majątkiem dzierżawcy.
W 1920 roku właścicielem dworu i całych Głębowic został Stanisław Dunin. Zabrał się energicznie do pracy, czego efektem, już po 12 miesiącach, był okazały sad jabłoni, szparagarnia oraz pole z uprawą truskawki. Nowy gospodarz wybudował dodatkowo nowoczesną, jak na owe lata, oborę szwajcarską z hermetycznymi pojemnikami na gnojowicę, chlewnię oraz sztuczne pastwisko dla bydła. Parał się ponadto hodowlą bażantów oraz, w przyległych stawach, hodowlą karpia królewskiego.
Żadne świętości dla hitlerowców nie miały racji bytu. Dwór w latach 1940-1945 pełnił rolę najpierw szkoły rolniczej, a później ośrodka wypoczynkowego, dla zgniłego narybku III Rzeczy - Hitlerjugend. Niemcy, aby zaadoptować pomieszczenia pod szkołę, wyburzyli część ścian, w innych miejscach postawili nowe. Rozebrali zabytkowy piec kaflowy z 1647 roku i - o dziwo! - nie zniszczyli go, tylko wywieźli do Krakowa na Wawel. Dziś odbudowany piec znajduje się w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego. Meble i portale wejściowe nie miały tyle szczęścia - barbarzyńscy zdewastowali je doszczętnie.
Władze komunistyczne przekazały dwór pod opiekę Państwowemu Ośrodkowi Hodowli Zarodowej w Osieku. Niegdyś piękne pomieszczenia stały się odtąd magazynem warzyw, hotelem robotniczym dla pracowników, kuchnią ze stołówką oraz wylęgarnią kurcząt. Park przestał pełnić rolę reprezentacyjną, porozbijano ławy i rzeźby, wycięto wiekowe drzewa, a tu i ówdzie stanęły psie budy, chlewy i składy opału.
Kilka minut przed drugą, w nocy z 18 na 19 października 1969 roku, spłonęło piętro pałacu. Chłopi wracający z zabawy dostrzegli słup ognia nad dworem. Zaalarmowana straż pożarna przyjechała szybko, ale akcja gaśnicza z góry skazana została na niepowodzenie. Wielka powódź sprzed trzech lat przerwała wały stawów i, pomimo nakazu naprawy z Komendy Pow. Straży Pożarnej w Wadowicach, pozostawały w ruinie. Nie było w nich wody, do gaszenia przywożona ją beczkami z oddalonej o 4 km miejscowości.
Po pożarze pozostała skorupa murów, która Wojewódzki Konserwator Zabytków pokrył prowizorycznym dachem, a potem... zapomniał o całej sprawie. Niezabezpieczony dach runął wkrótce, a po nim także pozostałe ocalałe stropy. W takiej formie dwór pozostaje do dziś.
Teraźniejszość
Smutny obraz nędzy i rozpaczy widzimy spacerując po pozostałościach dworskiego parku. Z samego pałacu pozostała skorupa, nie ma śladu po dwóch wieżach, a mansardowy dach możemy sobie jedynie wyobrazić. Puste oczodoły okien nic za sobą nie kryją, niewiele ścian wewnętrznych zostało. Piwnica jest zasypana niemal na równo z parterem, nie ma stropu piętra pierwszego, a jedną pozostałością jest betonowa klatka schodowa.
Przyszłość
W tytule posta stwierdziłem, że to koniec, ale tak na prawdę mam nadzieję, że historia tego miejsca jeszcze się nie dokonała i znajdzie się ktoś, kto przywróci jej należyty blask...
Przyszłość
W tytule posta stwierdziłem, że to koniec, ale tak na prawdę mam nadzieję, że historia tego miejsca jeszcze się nie dokonała i znajdzie się ktoś, kto przywróci jej należyty blask...
Krótka opowiastka mówi, że w miejscu obecnych ruin stał niegdyś zamek obronny słynnego rozbójnika beskidzkiego - Głębockiego.
Ciekawostka 2
Jest jeszcze jeden pałac w Głębowicach, tyle tylko, że w innej części kraju (w woj. Dolnośląskim).
Szkoda, że te ciekawe budowle są teraz w takim stanie...
OdpowiedzUsuńNiestety :(
Usuń