Czasem tak się zdarza, że sięgamy po tytuł w ciemno bo opis był ciekawy, bo okładka nas przyciągnęła, bo brakuje kilka złotych do darmowej wysyłki w sklepie internetowym lub księgarni. Sięgnąłem po książkę Adama Podlewskiego Wars i Sawa i sami zobaczcie co z tego wyszło.
Książkę kupiłem przez stronę internetową księgarni, jak już wspomniałem w ciemno. Brakowało jednej pozycji do promocji i traf chciał, że właśnie padło na Wars i Sawa. Zapłaciłem około 15 zł, co jest ceną niezwykle atrakcyjną, bo pozycja jest dostępna w sprzedaży w okolicach 27 zł. Okładka wręcz mnie urzekła! W tle mamy panoramę Warszawy, a na pierwszym planie wrota przywodzące na myśl furtkę z Tajemniczego Ogrodu. Wszystko utrzymane w kolorystyce niczym ze starej fotografii. Wewnątrz 341 stron nie tylko z tekstem, ale też z obrazkami (każdy rozdział ma jeden taki obrazek). Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Fantom, które to jest mi całkowicie anonimowe.
Tytułowe Wars i Sawa to nazwa agencji detektywistycznej prowadzonej przez studentów Zygmunta i Agnieszkę. Fabuła skupia się wokół pracy domorosłych detektywów, a dodać należy, że ich zakres obowiązków jest zgoła odmienny od innych agencji. Wars i Sawa zajmują się sprawami paranormalnymi. Mamy więc spotkanie z duchami, mitycznymi stworzeniami i kultami pogańskimi. Ciężko tutaj mówić o ciągłości fabularnej ponieważ opowieść podzielona została na luźno z sobą powiązane opowiadania. W zasadzie opowiadania łączą tylko bohaterowie i wspomniana już agencja detektywistyczna.
Nigdy, ale to NIGDY nie oceniajcie książki po okładce! Nigdy! Ja tą książkę oceniłem po okładce i opisie wydawcy. Oceniłem wysoko i jakże się srogo zawiodłem. Książka jest zbiorem opowiadań, czego możemy się dowiedzieć już po zakupie. Nie ma więc (jak już wspomniałem) ciągłości fabularnej i jeśli komuś to nie odpowiada to trudno. Kupiłeś to po zawodach. Dla mnie to jeszcze nie jest jakaś wielka przeszkoda. Gorzej jeżeli te opowiadania nie przekonują do siebie. Zacznę jednak od plusów, bo jest ich zdecydowanie mniej.
A w zasadzie jest tylko jeden pozytyw - pomysł. Pomysł jest przedni, a samo założenie nie tyle zbioru opowiadań, co konkretnych historii trafiło w punkt. Pewnie tylko dlatego dokończyłem czytanie. Większość opowieści kończy się inaczej niż na wstępie zakładamy, nie zawsze wykreowany antagonista okazuje się tym złym. Część opowiadań została oparta o polskie legendy, jak ta o bazyliszku przykładowo. Początek jest zbieżny z legendą, ale potem odbiega całość od przyjętej konwencji. Nie chce tutaj zdradzać szczegółów żeby nie spoilerować za bardzo.
Minusów jest niestety dużo więcej. Bohaterowie przewijający się przez opowiadania są płascy jak ziemia ściana i płytcy niczym woda w kałuży. Nie poznajemy ich za bardzo mimo, że towarzyszymy im w przeróżnych sytuacjach. Powielają się za to w każdej historii te same opisy jak np. to, że Agnieszka jest wyczulona na siły nadprzyrodzone. To niewątpliwie istotna informacja, ale powtarzana kilkanaście razy tylko irytuje. Postacie są sztampowe, wykreowane wg schematu osiłek musi być tępy, główny bohater nieporadny, a owa Agnieszka najbystrzejsza ze wszystkich, a tak dobroduszna i niemal święta, że aż chce się zwrócić śniadanie.
Wspominałem, że każde opowiadanie jest okraszone obrazkiem. Dostajemy nic nie wznoszący do historii rysunek, marną kolorowankę, jakiś taki zapychacz niewiadomego przeznaczenia. Szczerze mówiąc jeśli ma to tak wyglądać to lepiej, żeby w ogóle ilustracji nie było. Jest niesamowity graficzny dysonans między tym co na okładce, a "dziełami" ze środka.
Książka napisana została z dużą dozą humoru. Lubie takie pozycje, pisane nie całkiem na serio. Mimo, że to fantasy/horror to z dozą dystansu i pewnie byłbym zadowolony, gdyby nie styl. To nie jest Monty Python ze swym absurdem, to nawet nie jest Kapitan Bomba z pierwotnym nieco prostackim żartem. W Wars i Sawa humor jest czerstwy i nieśmieszny.
No i stylistyka na końcu. Już pal licho literówki i skład, błędy się zdarza niemal w każdej książce. Nie potrafię jednak zrozumieć pewnych głupotek wplatanych w tekst. Autor piszę np. o samochodzie z "hihopowym" zawieszeniem. Czyli z jakim? Ludzie zaznajomieni z tematem kojarzą lowridery, ale dla pozostałych "hiphopowe" zawieszenie nie będzie mówiło zupełnie nic. Jest tego dużo więcej, zobaczcie np. to:
"(...) Komandosi biegli z elektronicznymi czujnikami, sprawdzającymi się jeszcze gorzej niż sprzęt z >Obcych<., Czująca polegała na szóstym zmyśle."
Ja rozumiem, że Obcy Ridley'a Scotta to pozycja kultowa, złotymi zgłoskami zapisana w popkulturze, ale nie wszyscy ją widzieli. W ogóle z opisami miejsc czy postaci jest u Podlewskiego biednie. O Agnieszce wiemy tyle, że ma blond włosy (wiemy bo jest to powtórzone w co drugim opowiadaniu), a o pewnym spiskim zamku (z jednego z opowiadań) nie wiemy nic, więc nawet trudno sobie go wyobrazić.
Nie mogę polecić tej książki nikomu. Rzadko mi się to zdarza, bo czytam dużo i lubię niemal wszystkie gatunki, ale tak złej książki już dawno nie znalazłem.
Ocena 2/10
PS. Wars i Sawa to tytuł oparty na, chyba najbardziej znanej, warszawskiej legendzie o rybaku Warsie i jego ukochanej syrenie Sawie.
PS. 2. A jak ktoś nie wie jak wygląda, nazwane przez autora, "hiphopowe" zawieszenie to łapcie filmik:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz