Japonia - ultranowoczesne Tokio, święta góra Fudżi i zapomniane przez czas rybackie wioski. Kraj Kwitnącej Wiśni, czyli moje marzenia wciąż niespełnione. Dziś to synonim nowoczesności, zupełnie innego poziomu kultury i idealnego połączenia tradycji z XXI wiekiem. Japonia nie zawsze tak wyglądała, wystarczy cofnąć się kilka lat wstecz, by zobaczyć kraj pełen kontrastów, zamknięty na obcych i z etykieta sztywniejszą niż na angielskim dworze. Dziś będzie tak trochę nietypowo, bo przyjrzymy się reportażowi.
Autorem książki jest Marcin Bruczkowski, dla którego był to debiut literacki. Pozycja została wydana przez Rosner i Wspólnicy w 2004 roku, natomiast moje wydanie pochodzi z przedruku z roku 2012, które popełniło wyd. Znak Literanova. Niewiele można powiedzieć o technicznej stronie, chyba tylko tyle że jest poprawna. Okładka przedstawia panoramę Tokio oraz tytuł napisany prostą czcionką. Na 396 stronach, poza tekstem, dostajemy fotografie (niestety czarno-białe) oraz mapki (dosyć schematyczne).
Trudno mówić tutaj o jakimś zarysie fabularnym. Bruczkowski, na podstawie dziesięcioletniego pobytu w Japonii, przybliża nam kulturę i codzienność życia gajdżin - obcych. Nie można mówić tutaj o autobiografii, bo historia przedstawia wycinak życia autora, choć pewnie to też będzie nadużycie. Z dekady spędzonej na japońskiej ziemi powstało kilka, luźno z sobą powiązanych rozdziałów.
Wielkim atutem jest zastosowany humor. Na każdej stronie można znaleźć kilka zabawnych anegdot po przeczytanie których trudno nie wybuchnąć śmiechem. W innych miejscach wręcz człowiek łapie się za głowę z niedowierzania, że Japonia może być aż tak zacofana. Wyobraźcie sobie, że Japończyk nie kupi używanego telewizora, zawsze musi być nowy i najlepszy, a jednocześnie może mieszkać w lokalu o wielkości schowka na szczotki, z jednym WC na kilka mieszkań i prysznicem publicznym przy drodze.
Słabszą stroną książki jest styl w jakim została napisana. Widać, że jest to pierwsza pozycja w dorobku literackim Bruczkowskiego, zwyczajnie brakuje tej lekkości pióra. Nie chcę zbytnio narzekać, bo to bardzo dobra opowieść i z czystym sumieniem mogę ja polecić nie tylko tym zafiksowanym na punkcie Japonii.
Świat jest mały, trafnie określany mianem globalnej wioski. Wszędzie mamy obecnie niedaleko, wszystko wiemy z przekazów na żywo w TV, czy internecie i wydawać by się mogło, że nic już nas zaskoczyć nie może. Tymczasem Bezsenność w Tokio odkrywa przed nami nowe horyzonty. Pokazuje kraj jeszcze bogatszy i piękniejszy kulturowo od tego co widzimy w folderach biur podróży.
Ocena 7/10
Zobacz też:
12. Zatonięcie Japonii - jaka piękna katastrofa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz