Strony

czwartek, 7 marca 2019

Zamki i pałace 5: Zamek Książ - jak partactowo uratowało zamek

Piękny zamek Kmitów i Lubomirskich przyciąga turystów do Nowego Wiśnicza. Bez wątpienia to jeden z najlepiej zachowanych i jeden z ładniejszych obiektów tego typu w Małopolsce. łatwo go odnaleźć i zwiedzić. I choć pełno nad nim zachwytów to jednak i na tym krysztale są pewne skazy i pęknięcia.



Wyjazd
Ponad dwa lata już upłynęły od wizyty w Nowym Wiśniczu. Jakże ten czas szybko leci! Był to styczeń 2017 roku, śnieżna i mroźna zima nie odstraszyła nas i wybraliśmy się na kolejny trip po twierdzach i zamkach. 

Do Wiśnicza zawitaliśmy w najgorszym okresie zamkowej turystki. Wiele obiektów jest wyłączonych  ze zwiedzania w tym okresie. Nie byliśmy przekonani czy uda się wejść do środka, można więc powiedzieć że pojechaliśmy w ciemno. Zamek usytuowany jest na wzniesieniu i widać go już z daleka. Dojazd pod mury okazał się nie lada wyzwaniem, droga i sam parking pokrywała warstwa zamarzniętego śniegu. 

Około 10:00 wysiedliśmy z samochodu i potoczyliśmy się wolno śliską ścieżką pod zabytkowy barokowy portal. Dużo lepiej zamek prezentuje się z daleka, pod samymi murami niewiele można zobaczyć. Mury oplatają go niemal z każdej strony. Pod wrotami okazało się, że nie ma żadnej informacji o zwiedzaniu. Chwile staliśmy nie wiedząc na co czekamy aż w końcu dołączyły trzy kolejne osoby. Kiedy mieliśmy się już zbierać, wyszedł ochroniarz i powiedział żeby wejść za bramę, pani przewodnik miała na 11:00 dojechać. Obeszliśmy zamek dookoła, porobiliśmy zdjęcia i zamieniliśmy kilka słów z innymi wycieczkowiczami. 
Niewygórowana cena za wejściówki przekonała nas, że warto było czekać. Już przed samym wejściem czar prysł jak bańka mydlana. Stojąc na werandzie pod stalowymi drzwiami do twierdzy poważnie zastanawialiśmy się czy jednak nie wrócić do samochodu. Pani przewodnik opowiedziała z grubsza o "renowacji" obiektu i jego wyposażeniu. Okazało się, że odpowiedzialny za rekonstrukcję prof. Alfred Majewski dokonał rzeczy niebywałej. Z jednaj strony poświęcił bardzo wiele aby zamek Książ nie podzielił losu innych twierdz. Wystarał się o środki na odbudowę, rekonstrukcję stropów i dachów oraz sprowadzenie wyposażenia. 

Gdzie jest haczyk?

Z drugiej strony prof. Majewski odbudował zamek na własne widzi-mi-się. Stropy nijak mają się do tych oryginalnych, złocony sufit w sali plafonowej pochodzi z jednego z zamków Dolnego Śląska. Sufit zaś w sali balowej to prosta konstrukcja drewniana. Całkiem zwykła i nijaka, współczesna można powiedzieć. Meble zostały zakupione w różnych krajach i pochodzą z różnych epok. Nic je nie łączy z zamkiem w Wiśniczu.

Mam do dziś mieszane uczucia. Czy pan Majewski uratował zamek czy go zniszczył? Suma summarum opłacało się wejść do środka. Prawdziwym skarbem jest kaplica z kopułą ozdobioną freskami. Obok kaplicy mieści się mała komnata. Architektura tego pomieszczenia została zaprojektowana w taki sposób aby dało się usłyszeń szepty z przeciwnego końca komnaty.


Freski na kopule kaplicy.

Przeszłość
Nic nie zapowiadało tak okazałej twierdzy, kiedy w XIV w. Jan Kmita stawiał warownie z jedną zaledwie basztą na wzgórzu opodal rzeczki Leksandrówki. Rozbudową zajął się dopiero jego syn Piotr Kmita, wojewoda krakowski. Zamek zyskał kolejne dwie baszty i wewnętrzny dziedziniec. 
Sto lat niemal trzeba było czekać na dalsze zmiany. Na przełomie XV i XVI w. twierdzę oplótł mur z dwoma bramami wjazdowymi. 

Zamek długie lata pozostawał w rękach Kmitów. Również Piotr, potomek Jana, w XVI w. przekształcił surowy średniowieczny obiekt obronny w nowoczesną renesansową rezydencję. Zamek zyskał kolejną kondygnację oraz dwie nowe wieże. Ekskluzywne meble, obrazy i rzeźby, drogie dekoracje i elementy wystroju zamieniły wnętrza w prawdziwe dzieło sztuki. Piotr Kmita Sobieński mógł sobie na taki przepych pozwolić, był przecież jednym z najpotężniejszych szlachciców epoki. W sierpniu 1550 roku na zamku gościł król Zygmunt August wraz z małżonką Barbarą z Radziwiłłów (zamek wizytowali i inni władcy z królową Boną, królami Janem Kazimierzem i  Władysławem IV na czele). Jedno tylko Piotrowi się nie udało. Nie zdążył pozostawić po sobie dziedzica, który mógłby przejąć wszystkie te zbytki.

Po śmierci Piotra Kmity w 1553 roku, zamek znalazł się w posiadaniu rodu Barzów. Nowi właściciele nie byli w stanie udźwignąć tak kosztowego obciążenia. Tylko ktoś równy lub większy od Kmitów mógł sobie na to pozwolić. 40 lat raptem upłynęło gdy Barzowie z uwagi na powiększające się długi zostali zmuszeni do odsprzedaży posiadłości. Znalazł się ktoś większy nie tylko od nich, ale także od Kmitów. Zamek nabył starosta sandomierski i spiski, hrabia Sebastian Lubomirski. Z przerwami w rękach Lubomirskich zamek pozostał aż do... 1991 roku (a i jeszcze 15 lat później trwała sądowa batalia o prawa właścicielskie). Jak wieść gminna niesie, Sebastian dorobił się majątku na soli i oszustwach, on to też założył miasteczko Nowy Wiśnicz. Sam zamek traktował po macoszemu, rezydował bowiem w Dobczycach. Dopiero jego syn Stanisław, bohater spod Chocimia, na poważnie zajął się budowlą.

Przez szereg kolejnych lat Lubomirscy inwestowali wielkie pieniądze w fortyfikację, umocnienia i garnizon obronny. Nie zapomnieli przy okazji o kolejnych kosztowych modernizacjach, mających na celu zwiększenie przepychu wnętrz. Wszystko to poszło "psu na budę". Jak wiele innych polskich zamków także ten ucierpiał podczas "potopu" szwedzkiego. Ówczesny właściciel Aleksander Michał Lubomirski bez jednego wystrzału oddał zamek najeźdźcy. Kierowała nim chęć ocalenia siedziby przodków przed ograbieniem i dewastacją. Szwedzi przyjęci ów prezent z zaskoczeniem i radością, ale to nie uchroniło przybytku od ruiny. 

Głównie Lubomirscy władali zamkiem Książ, ale wśród jego gospodarzy znaleźć można także przedstawicieli innych znamienitych rodzin, jak np. Sanguszków czy Zamojskich. Ludzie się zmieniali, czasy wraz z nimi i jak większość średniowiecznych twierdz tak i ta z wolna popadała w zapomnienie. Coraz rzadziej pełniła rolę mieszkalną i reprezentacyjną, niszczała z roku na rok, aż w końcu w 1831 spłonęła doszczętnie.


Złocony sufit w komnacie plafonowej.

Teraźniejszość
Zamek jest przygotowany do zwiedzania. Posiada parking pod samymi murami, kasę biletową z pamiątki oraz kawiarnię. Zwiedzać można wnętrza budowli oraz przylegające do niego koszary i podziemia. Podziemia wyłączne są ze zwiedzania przez większą cześć roku ponieważ ulokowały się tam stada nietoperzy i nie można im przeszkadzać ;) 




Przyszłość
Zamek wymaga ciągłego remontu, ale z uwagi na nieuregulowany stan właścicielski nie można go przeprowadzić. Batalia trwała kilkanaście lat między Skarbem Państwa a Zjednoczeniem Rodowym Lubomirskich. Sąd II instancji utrzymał "...w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji. Który to sąd stwierdził, że własność nieruchomości przeszła na własność Skarbu Państwa, z datą 31 grudnia 1989 roku. Bo taki termin zasiedzenia w tej sprawie przyjął Sąd Rejonowy w Bochni" - jak twierdził rzecznik prasowy. Prawdopodobnie kończy to sprawę i daje możliwość przeprowadzenia modernizacji, choć Lubomirscy mogą jeszcze złożyć wniosek o kasację do Sądu Najwyższego.

 
Ciekawostka 1
Na platformie jednej z wież podobno królowa Bona jeździła na osiołku. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że nie ma tam barierek i nie lada odwagi potrzeba aby tam spacerować. Brak barierki miał być ostrzeżeniem dla wartowników. Gdyby zasnęli na służbie, lot na dół byłby krótki i zapewne śmiertelny.

Ciekawostka 2 - duch
Każdy szanujący się zamek powinien mieć swojego ducha! W Wiśniczu jest nim Biała Dama, która ma pokazywać się tylko tym, którzy nie mają czystego sumienia. Zjawą ma być Barbara Radziwiłłówna, rzekomo otruta podczas wizyty na zamku (zmarła pół roku później na Wawelu).

Ciekawostka 3 - legenda
Legenda mówi, że do modernizacji zamku wykorzystywano pojmanych pod Chocimiem Turków. Nie podobała im się praca (lub niewola) i niczym mityczny Ikar postanowili uciec na zrobionych handmade skrzydłach. Jak łatwo się domyślić efektem tego pomysłu był tragiczny lot nurkowy i śmierć. W miejscach gdzie jeńcy spadali stoją dziś kamienne kolumny. 

Krużganki i dziedziniec.

5 komentarzy: